Journey

Journey

wtorek, 18 lutego 2014

Bienvenidos a Colombia! Bienvenidos a Bogota!

W połowie stycznia dostałam telefon. Jest możliwość wyjazdu na wolontariat! W trakcie rozmowy z organizacją wysyłającą jedną ręką trzymam słuchawkę a drugą już pakuję rzeczy na wyjazd. Jadę, jadę! CV, list motywacyjny się spodobał. Jest tylko jeden haczyk. Wolontariat ma być w Kolumbii i nie wiadomo czy się odbędzie bo projekt dalej czeka na potwierdzenie z UE. No i tak czekałam aż do tygodnia przed wyjazdem. Wiedząc, nie wiedząc czy pojadę. Pakując i szykując się na wyjazd, jednocześnie poprawiając CV żeby było gotowe do wysłania w razie planu B. W końcu zadzwonił ponownie telefon a ja już na spokojnie mogłam przygotować się do wyjazdu... Jeszcze tylko uwagi znajomych i rodziny żebym nie przywoziła narkotyków, żebym przywiozła liście koki, żebym pilnowała plecaka na lotnisku, żebym nie starała się zakumplować z guerillas, żebym dużo podróżowała jak będzie czas, żebym dużo robiła zdjęć ale uważała na aparat bo mi zaraz ukradną, żebym jeździła tylko dużą grupą. no i zapomnij o autostopie, samotnych wypadach i chodzenia po ciemku! I tak spakowana w niewielki plecak z głową pełną rad jak przeżyć w Kolumbii jadę po nieznane. Nieznane bo nikt na ten projekt z Polski jeszcze nie jechał. Nieznane bo nie wiem gdzie będę mieszkać i gdzie pracować. Z biletem w ręce i tysiącem wersji tego co spotka mnie na miejscu wyruszam więc do Bogoty!









Jaka jest Bogota? Jest to ogromne miasto. Największe w jakim miałam okazję mieszkać. Rano żeby dostać się do autobusu, które nazywają się tu Transmilenio, mają wyznaczone osobne pasy i mają działać jak metro (wymyślił je szalony burmistrz pełen innowacyjnych pomysłów, o których na pewno jeszcze coś napiszę) trzeba być silnym i bezwzględnym. Chwila zawahania i już ktoś cię wypchnie, ktoś się przepchnie i zapomnij, że wsiądziesz a wtedy nie pozostaje nic innego jak czekać na następny autobus. Myślisz, że nikt więcej się nie zmieści do środka. Błąd! Tutaj działa prawo łokcia. Jak się nie pchasz to nie wejdziesz do autobusu bo przy wejściu stoją już osoby, które czekają na inną linię. Jak się nie pchasz to nie wyjdziesz z autobusu bo wchodzą już do niego osoby, które chcą jechać dalej. Tu nie ma zmiłuj się! Wygrywa ten kto silniejszy!

Poza zatłoczonymi autobusami muszę powiedzieć, że Bogota pozytywnie mnie zaskoczyła. Taka duża metropolia (prawie 7 mln ludzi) z wieżowcami, osiedlami, ogromnymi parkami, licznymi bibliotekami i muzeami. Dobre drogi, całkiem czystko no i ludzie przesympatyczni! Każdy się uśmiecha, każdy jest chętny do pomocy. Oczywiście na ulicy można spotkać i chłopaczków, których lepiej unikać, portfel trzyma się głęboko schowany a aparat wyciąga się tylko żeby zrobić zdjęcie i zaraz znów się go chowa do torby żeby nie kusić złodziejaszków ale samo miasto zaskakuje bardzo fajnymi rozwiązaniami, które może nawet warto by wprowadzić i u nas.

...A może to tylko po Indiach już nic mnie nie zaskoczy? ;)



tutaj mieszkamy


Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz