Nie mogę się skupić na tekście bo oprócz tego, że jest już późno a ja padam z nóg a oczy powoli się zamykają to całe moje ciało jest w bąblach i tylko ciągle korci żeby się podrapać. Tak, witamy w Amazonii! Domu tysiąca komarów, które oblepiają Cię całego tworząc szarą kurtynę jak tylko zrobisz krok w kierunku dżungli. Ale nie wolno marudzić. Jak to powiedział nasz przewodnik to jest ich dom, my jesteśmy gośćmi. Więc zdani na łaskę a raczej niełaskę ruszamy coraz głębiej w Amazonię.
Amazonia jest niesamowita. Tutaj wszystko jest pięć razy większe niż normalnie. Rzeka ma szerokość 2-3 km, limonki są wielkości grejfruta, mrówki mają 4cm a Anakondy ponoć sięgają nawet 30 metrów!
Nie da się pojechać do Amazonii i nie zobaczyć żadnych zwierząt. One tu są wszędzie i czasem tylko aż strach pomyśleć płynąc łódką co tam pod tą brunatną wodą płynie razem z nami.
Najmilszy zwierzak Amazonii to zdecydowanie leniwiec. Tutaj dzieciaki mają trochę inne zwierzęta w swoich domach niż nasze psy i koty. Częściej spotykane są małpki, leniwce, żółwie, krokodyle, anakondy i inne węże albo papużki.
Nasz wyjazd prawie w całości spędziłyśmy po peruwiańskiej części Amazonii. Rozpoczęłyśmy od przeprawy łódką z Letici do oddalonej ok. 1,5 godziny drogi niewielkiej wioski, w której później nocowałyśmy śpiąc na hamakach.
Po dżungli oprowadzał nas miejscowy chłopak, który pokazywał nam, które drzewa potrafią oślepić człowieka, widziałyśmy ogromne 800 letnie konary, nazbierałyśmy czerwonych korzeni, które są bardzo dobrym lekarstwem na malarię (tak na wszelki wypadek przywiozłyśmy je ze sobą do Bogoty), piłyśmy w smaku przypominający wanilię biały sok z drzewa i uzbrojone w repelenty i zabudowane ubrania uciekałyśmy przed komarami.
Don Berto był naszym przewodnikiem i opowiedział nam mrożące krew w żyłach historie między innymi o Tigre del Agua, którego miał okazję spotkać podczas nocnego połowu ryb.. My na szczęście nie miałyśmy tej przyjemności ;)
Te korzenie to naturalny lek na malarię, którym leczą się miejscowi. Ponoć nie wolno ich przewozić w samolocie.. nas nikt nie zatrzymał ;)
Przyjechałyśmy do Amazonii w porze deszczowej. Woda już jest bardzo wysoko choć będzie jeszcze z metr, półtora wyżej. Ponoć potrafi tu padać praktycznie non stop przed 20 dni. My jak widać na zdjęciu miałyśmy idealną pogodę. Piękne słońce, błękitne niebo. Aż trudno mi sobie wyobrazić jak to wszystko wygląda gdy płyną z chmur potoki deszczu.
Wieczorem udaliśmy się na polowanie na kajmany. Te niewielkie bo około 2 letnie. Można je łatwo zobaczyć w nocy bo gdy świeci się latarką po szuwarach widać ich pomarańczowe oczy.
Następnego dnia było łowienie ryb chociaż ciężko to nazwać łowieniem bo jedyne co udało nam się upolować to ryby Candiru. Jest to ryba zwana killerem, niebezpieczna i niejadalna. Gdy jest mała i zobaczy zranienie na ciele, dzięki temu, że jej skóra pokryta jest lepkim śluzem wpełznie do środka rany albo co gorsza zrobi to samo gdy ktoś zechce skorzystać z toalety biorąc kąpiel w Amazonii. Później już tylko zostaje skalpel i pomoc lekarza. Także lunch tego dnia był niestety bez ryby ;)
A tutaj jeszcze tylko park w Leticii, który słynie z tego, że na zachód słońca zlatuje się tu tysiące papug. Pierwszy raz widziałam coś podobnego choć w dużo mniejszej skali w San Jose i już wtedy wiedziałam, że nie ma co marudzić na nasze gołębie. Bo choć brudne i brudzące w porównaniu do pięknych kolorowych papużek nie wydają takich dźwięków. Po półgodzinnym spektaklu czułam się jak po koncercie rockowym. Z resztą sami posłuchajcie ;)
Koszty:
- lot do Leticii i z powrotem z Copa Airlines 260 000
- dwudniowa wycieczka po Amazonii z nocowaniem w dżungli 200 000
- ryba Pirarucu - lokalny przysmak w porcji jako Almuerzo 7000
- Tourist tax obowiązkowy przy przylocie do Leticii 20 000
- noclegi w Leticii - couchsurfing
Ogółem chyba najdroższy region Kolumbii choć dobrze się targując oraz szukając promocyjnych lotów da się znacznie obniżyć ceny.
Agnieszka