Chodzić po górach uwielbiam, dlatego w mojej podróży nie mogłam ominąć jednego z bardziej malowniczych regionów Japonii - Alp.
|
Hida-no-Sato |
Takayama i Matsumoto to dwa małe miasteczka będące bazą wypadową w góry, a także do gęsto rozsianych w tym regionie onsenów. Z tych dwóch wybrałam Takayamę, ponieważ w jej okolicy znajdują się charakterystyczne dla tego regionu wioski (skanseny) z tradycyjnymi domami pokrytymi strzechą, a także tutaj miałam możliwość zanocować w typowych japońskich warunkach w jednym z hosteli przy... buddyjskiej świątyni (ciekawe doświadczenie i przemili ludzie :-) ).
|
uliczka w Takayamie |
Takayama okazała się bardzo przyjemnym miasteczkiem, mimo mojego rozczarowania po zobaczeniu betonowych okolic dworca. Im jednak dalej na wschód, tym ładniejsze stają się uliczki z drewnianymi domami i rozsianymi gdzieniegdzie świątyniami. I choć złapał mnie tu tajfun, pociągi przestały kursować i musiałam dość znacznie zmienić moje plany, spędziłam bardzo przyjemny dzień uwięziona w Takayamie :-)
|
Hida-no-Sato |
Oprócz starówki z drewnianymi domami, warto się tu jeszcze wybrać na targ działający codziennie od wczesnych godzin porannych do południa. A także, jeśli nie dane Wam będzie wydostać się z miasta do pobliskich wiosek Omigochi czy Ainokura, zwiedzić skansen Hida-no-Sato.
Ostatniego dnia mojego pobytu w Takayamie pogoda na szczęście się poprawiła i mogłam pojechać w góry. Bazą wypadową w najbliższej okolicy jest Kamikochi, skąd można wyjść na jedno- lub kilku-dniowe wędrówki w Alpy Północne, lub po prostu spędzić przyjemnie dzień spacerując po ścieżkach krajoznawczych, obserwując buszujące małpy i słuchając śpiewu ptaków. Z Takayamy do Kamikochi dojedziemy w półtorej godziny autobusem (z przesiadką w miejscowości Hirayu Onsen), a za bilet w obie strony zapłacimy ok. 5000 yen (bilet należy wcześniej kupić na dworcu).
|
"dymiącą góra" ze szlaku
|
Mój wybór tego dnia padł na górę Yakedake, przez Japończyków zwaną "dymiącą górą". Jest to wciąż aktywny wulkan, a na jego wierzchołku wydobywają się opary gazów (w pewnym miejscach dość silnie czuć przez to siarkowodór), widoki, spotkane po drodze małpy i szlak, na którym często trzeba pokonać jakąś drabinę, są jednak zdecydowanie tego warte :-)
Droga na szczyt, według przewodnika zajmuje trzy godziny. Jest to jednak dość popularna góra, dlatego czasem trzeba się liczyć z kolejkami przy pokonywaniu dość licznych tu drabin ;) Mnie się udało i tego dnia spotkałam po drodze jedynie kilku Japończyków.
Godzinę od szczytu znajduje się małe schronisko, w którym można kupić coś do jedzenia i picia. Ceny jednak są typowe dla schroniska położonego wysoko w górach, dlatego warto zaopatrzyć się w prowiant na cały dzień jeszcze przed przyjazdem do Kamikochi.
|
na szczycie :-) |
Zejście z Yakedake zajmuje dwie godziny i do odjazdu ostatniego autobusu o 17. miałam jeszcze dość czasu, aby przejść się po okolicy i między innymi zobaczyć powstałe po erupcji Yakedake w 1925 roku jezioro Taisho.
Wejście na Yakedake było jednym z moich najlepszych dni w Japonii :-)
Kolejnego dnia, po drodze z Takayamy do Tokio, zatrzymałam się jeszcze na parę godzin w Matsumoto. Zwiedziłam tu kolejny imponujący zamek samurajów w Japonii z niewidocznym z zewnątrz jednym piętrem.